Mało która książka wywołuje we mnie jakiekolwiek emocje. Czytając Czarny Młyn coś tknęło we mnie. Jakiś dziwny zegarek spowodował inne myślenie. Nigdy jeszcze nie spotkałam się taką książką, której autor wcielił się w rolę głównego bohatera i opisywał to co widzi jako dziecko... Ale w pewnej kwestii mały, jedenastoletni Iwo myśli dorośle i odpowiedzialnie.

Zaniedbana, pustoszejąca wioska, skąd wszędzie jest daleko i gdzie nawet nie odbiera telewizja, to cały świat jedenastoletniego Iwo i grupki jego przyjaciół. Pewnego razu w tym całym ponurym miejscu zaczynają się dziać dziwne, trudne do wyjaśnienia rzeczy, które z każdym dniem coraz bardziej przypominają koszmarny sen. Ślady prowadzą do ruin spalonego dawno młyna... Dzieci muszą same stawić czoła niebezpieczeństwu, by ratować swoich rodziców i ocalić zagrożoną wieś. Kluczem do rozwikłania zagadki i sposobem na pokonanie zła stają się niezwykłe zdolności upośledzonej siostry głównego bohatera.
Iwo, przemyślenia :
Mela unosi się nad nią i spogląda na nas. Mama wydaje okrzyk przerażenia, próbuje wbiec na schody, ale moja siostra podnosi rękę i macha do niej. Nie wiem, czy nawiązują taki sam rodzaj połączenia, jaki Melka nawiązała niedawno ze mną, ale chyba tak, bo twarz mamy nagle się zmienia. Znika wyraz przestrachu, pojawia się zrozumienie. I jakiś straszny smutek. Mama stoi na stopniach przez krótką chwilę i smutno przygląda się Meli. Wreszcie kiwa głową, odwraca się i ciągnie mnie za rękę w kierunku zejścia.
Iwo, przemyślenia :
Pewnie nie wróci sam Czarny Młyn - jego miejsce jest gdzie indziej, może nawet poza naszym światem. Ale wróci moja siostra, wierze w to bardzo mocno...
:-[
Książka ta pokazała mi, że dzieci mogą naprawdę wiele czuć i przeżywać w środku nie okazując tego na zewnątrz. Pomimo tego, że także jestem dzieckiem nie umiem sobie wytłumaczyć, że widzę i czuje coś innego niż dorosły.
Smutek, a jednocześnie zrozumienie dominuje w końcówce opowieści. Mała Melka staje się kimś wielkim, kimś o kim wieś Młyny nie zapomni nigdy...
Jeśli mam być szczera, to wolałabym tę książkę czytać w lepszym nastroju. Na przykład na wiosnę, kiedy wszystko jest kolorowe i żywe, a nie teraz kiedy jestem w wielkim załamaniu i popadam w coś co śmiem nazwać "depresją"...